Tytuł: Żar namiętności (Jak na obrazku)
Uwagi: Obrazek rysowany przeze mnie i kolorowany w photofiltre.
Bohaterowie fikcyjni.
On był inny niż reszta nauczycieli, których jak dotąd poznała. Nie dlatego,
że był młody i inteligentny, a młodzież go lubiła. Po prostu potrafił łatwo zjednywać
sobie ludzi i pod pewnymi względami przypominał Lettie ją samą.
Miał kruczo czarne, krótko
ścięte włosy, które praktycznie zawsze stawiał na żelu, a spojrzenie jego
szarych oczu potrafiło przeszyć człowieka na wskroś, wywołując w nim różne
emocje.
Był naprawdę miły i
uprzejmy, ale Lettie sądziła, że to wszystko jest tylko na pokaz. W końcu nie
od dziś wiadomo, że pozory lubią mylić. Zawsze to sobie powtarzała, to było dla
niej niemal jak motto. O pozorach miała niejakie pojęcie z własnego
doświadczenia i dlatego też owy nauczyciel nie przypadł jej od razu do gustu.
Nazywał się Brayan
Grigori i uczył języka angielskiego, ale to nie wszystko, o nie. Brayan już od
dłuższego czasu był ich wychowawcą w zastępstwie i gdyby jeszcze tego było
mało, to studiował kiedyś z jej bratem na jednej uczelni i znała go z widzenia.
Najbardziej jednak, co Lettie denerwowało to nie to, że miała z nim cztery
godziny lekcyjne tygodniowo, lecz to, że w jeden dzień, a ściślej mówiąc w
środę, miała dwie godziny angielskiego pod rząd i do tego wychowawczą na
ostatniej lekcji. Czasami, zanim jeszcze
wychodziła do szkoły, zastanawiała się jak ona to przeżyje. Z czasem jednak
oswoiła się z tym i w gruncie rzeczy doszła do wniosku , że wcale nie jest tak źle, jak się wydaje.
Istotne jednak było to,
że nie obawiała się tych lekcji z powodu tego, że nie lubiła profesora Brayana,
było wręcz odwrotnie i to napawało ją przerażeniem. Jej własne uczucia zaczęły
ją przerażać. Po prostu, któregoś słonecznego dnia, zupełnie znikąd uświadomiła
sobie, że nie potrafi oderwać od niego wzroku, choćby nie wiadomo jak bardzo by
tego pragnęła, a jej myśli są nim cały czas wypełnione. Był jak narkotyk, o
którym nie mogła tak po prostu zapomnieć, dlatego tak bardzo ją to denerwowało,
bo nie wiadomo jak bardzo by chciała, nie mogła go mieć.
Ukrywać to co się
czuje jest bardzo ciężko, ale Lettie mimo to postanowiła stłumić swoje uczucia
głęboko w sercu, bo z góry wiedziała, że i tak nic z tego nie będzie. Nauczyciel
i uczennica, to niemal jak dwa różne światy; tyle ich łączy, ale równocześnie
tyle samo ich dzieli. Taki związek, według Lettie, od razu skazany był na
porażkę. Poza tym i tak było to jednostronne uczucie, więc postanowiła kryć je
pod maską obojętności. Udawała nienawiści do swojego ulubionego nauczyciela,
byleby tylko nikt nie dowiedział się o jej prawdziwych uczuciach, co jak
zauważyła – skutkowało. Czasami ich spojrzenia się spotykały i wtedy Lettie
przechodził niekontrolowany dreszcz, a jak tylko dochodziło do jakiejkolwiek
rozmowy typowej dla ich statusów – reagowała agresją i irytacją. Oj, jak często
z tego powodu miała drobne problemy, tego nie dało się zliczyć nawet na palcach
obu dłoni. Były jednak z tego korzyści, gdyż przez to Lettie mogła się cieszyć
uwagą Grigori'ego, który często kierował swój wzrok w jej stronę.
Mimo aroganckiego
charakteru, Lettie była jego faworytką, o czym nawet ona sama nie
wiedziała.
Zawsze, odkąd tylko
zdała sobie sprawę z tego co czuje, obserwowała go z ukrycia i starała się jak
tylko mogła, by tego nie zauważał. Mimo że ich stosunki z każdym dniem się
polepszały, to i tak starała się mu jak najczęściej pyskować. To się nigdy nie
miało prawa zmienić, bo uwielbiała wyprowadzać go z równowagi, co o dziwo często
jej wychodziło.
Nie rozumiała jednak,
jak można być tak naiwnym i beztroskim jak Brayan, nie rozumiała też jego
sposobu bycia, a nawet twierdziła, że nie chce go rozumieć. Ona sama nie
potrafiła uśmiechać się tak wesoło i być tak optymistycznie nastawioną do
życia, jak on. A mimo to… Było w tym coś urzekającego. Coś co nie pozwalało jej
odwrócić od niego wzroku, przyciągając spojrzenie jak magnez, ale co to było –
tego Lettie nie wiedziała.
Była środa, druga
lekcja języka angielskiego. Właśnie odbywała się przerwa, podczas której Lettie
siedziała przy swoim klasowym stoliku, a właściwie półleżała na nim. Głowę
opartą miała o swoje ręce i z tej pozycji obserwowała ze znudzeniem, jak tłum
wokół Grigori’ego robi się coraz większy. Jej prawa brew drgała nieznacznie
na ten widok, który – co tu ukrywać – bardzo ją irytowało. Taka sytuacja
powtarzała się niemal na każdej przerwie, po każdej lekcji z nim.
Są jak stado baranków
zebranych wokół swojego pasterza, stwierdziła z niesmakiem w myślach.
Hałas i szum, który towarzyszył temu zbiorowisku dudnił boleśnie w jej
głowie, a ona sama miała wrażenie, że żyłka, pulsująca na jej
skroni, zaraz pęknie. Zupełnie nagle ogarnęła ją chęć by się stąd wyrwać. By
uciec jak najdalej i jak najszybciej; odizolować się od tego całego zgiełku, od
całego tego otoczenia. Gdy tylko ta myśl pojawiła się w jej głowie, nie traciła
niepotrzebnie czasu i bez chwili zawahania tak właśnie zrobiła.
Nie bacząc na nic i na
nikogo, wstała spokojnie z zajmowanego przez siebie od blisko trzech lat
miejsca, robiąc przy tym nie lada hałas i nie zwracając kompletnie uwagi na
swoje otoczenie i ciekawskie spojrzenia swoich kolegów i koleżanek z klasy,
którzy zupełnie niespodziewanie zainteresowali się jej skromną osobą, ruszyła w
stronę wyjścia. Nie raczyła nawet spojrzeć na swojego wychowawcę otoczonego
przez wianuszek dziewczyn i paru chłopców, któremu, gdy tylko drzwi się za nią
zamknęły, uśmiech na twarzy przygasł zastąpiony przez niewytłumaczalną nostalgię
i zamyślenie.
Lettie weszła powolnym
krokiem na dach szkoły, nigdzie się nie spieszą. Miała czas. Dużo czasu.
Delikatny wiatr owiał jej twarz i począł targać jej długimi brązowymi włosami
na wszystkie strony, gdy tylko się tam znalazła.
Spojrzała z tęsknotą w
niebo i nabrała w płuca wielki haust powietrza. Czuła się tak, jakby
wstrzymywała oddech przez bardzo długi czas, nie będąc wstanie normalnie
oddychać. Po krótkiej chwili w końcu wypuściła je i wsparła się o barierkę,
szukając w kieszeni papierosa i zapalniczki. Jak tylko udało jej się go
odpalić, zaciągnęła się mocno, tak aż poczuła pieczenie w gardle. Nawet nie
zakaszlała, będąc już do tego przyzwyczajoną od jakiś trzech lat. Palenie ją
uspakajało i koiło jej zszargane, przez niesprawiedliwe życie, nerwy.
Wypuściła z ust szary
kłębek dymu, formułując go w małe kółeczka. Przez krótki moment przyglądała się
im z zafascynowaniem, póki nie ulotniły się w powietrzu. Już nie pamiętała
kiedy i od kogo się tego nauczyła, w końcu dużo się działo wciągu jej dziewiętnastoletniego
życia, a ciężko jest spamiętać każdą chwilę, która jest przecież tak ulotna.
Lettie wiedziała, że wszystko
jest ulotne, zupełnie tak samo jak ten dym. Każdy dzień, minuta, a nawet sekunda.
Podobno była osobą pesymistyczną, ale czasami zdarzało jej się jednak myśleć o
niektórych rzeczach optymistycznie, tylko że często się później na tym
potykała.
Przez chwilę
delektowała się ciszą, spokojnym szumem wiatru, smakiem i zapachem papierosa.
Przymknęła delikatnie powieki, poddając się chwili. Odpłynęła, pozostawiając za
sobą cały świat, wszystkich ludzi i codzienne problemy. Pragnęła, by ta chwila
trwała wiecznie, by nie musiała już wracać do swojego życia, ale niestety
wszystko co dobre, szybko się kończy. Dla Lettie chwila wolności skończyła się
w minucie, jeśli nie sekundzie, w której usłyszała za plecami podekscytowany
oraz zaskoczony okrzyk.
– Serduszka też
potrafisz zrobić? – pytanie to zawisło w powietrzu.
Lettie drgnęła
nieznacznie, słysząc tak bardzo znany jej głos. Pragnęła być w tej chwili sama
i specjalnie dlatego opuściła rozwrzeszczaną klasę, która tylko raniła jej
wrażliwe na głośne dźwięki uszy. Nie rozumiała więc, po jaką cholerę on
przyszedł za nią! Przecież miał swoje obowiązki jako nauczyciel, powinien też
pilnować uczniów na przerwie. W tej chwili Lettie nie wzięła nawet pod uwagi
tego, że sama jest jego uczennicą, która dyskretnie wymknęła się na dach, co
było niedozwolone.
Westchnęła
cierpiętniczo, nie odwracając się nawet za siebie. Wiedziała, że teraz to już nic
na to nie poradzi, bo ten uparty mężczyzna i tak zrobi swoje. W końcu miał do
tego pełne prawo jako pedagog. Pozostawało jej więc tylko pogodzić się z jego
obecnością.
- Wiesz, że palenie
szkodzi zdrowiu? – typowe pytanie retoryczne, które Lettie postanowiła
zignorować.
- Po coś tu przylazł, panie
pseudo profesorze? – spytała jedynie pełnym irytacji głosem, tak jak
zwykła to czynić. Brayan roześmiał się radośnie, choć nawet w jego uszach
zabrzmiało to trochę nieszczerze, co nie umknęło uwadze Lettie, a trochę ją
zdziwiło. Postanowiła jednak pominąć to, jak zawsze, milczeniem i nie
przejmować się tym aż nadto.
Między nimi zapanowała
cisza. Brayan podszedł do barierki, stanął obok Lettie i tak samo jak wcześniej
ona, spojrzał do góry, wpatrując się w niebo. Zamyślony, odcięty od
rzeczywistości wyglądał zupełnie inaczej niż zwykle. Gdy od dłuższego czasu nic
nie mówił, a Lettie myślała, że już nie otrzyma odpowiedzi na swoje pytanie,
Brayan niespodziewanie się odezwał.
- Wyszłaś tak nagle, więc
pomyślałem, że może coś się stało i postanowiłem dotrzymać ci towarzystwa – oczy
Lettie rozszerzyły się w niemym szoku na to spokojne wyznanie. Nie spodziewała
się tego. Zdziwił ją też sposób w jaki to powiedział. W tonie Brayana było
bowiem coś niepokojącego. Jakaś dziwna nuta, którą nieczęsto u niego słyszała,
a która skłaniała ją do głębszych refleksji. Miała też wrażenie, jakby coś
podobnego kiedyś się już wydarzyło, tylko w innym miejscu i czasie.
Czując się
obserwowanym Brayan odwrócił się w jej stronę i przeniósł wzrok z czystego
błękitu nieba prosto w jej duże niebieskie oczy z powagą wymalowaną na twarzy.
Tak bardzo do niego niepodobną.
- Jak pewnie pan widzi,
nic mi nie jest, więc może mnie pan zostawić w spokoju i wracać. Nie jest mi pan
tu do niczego potrzebny – powiedziała, mocując się z nim na
spojrzenia. Mimo że tak naprawdę nie miała tego na myśli, mówiąc to, to w pewnym
sensie chciała go zranić słowami. Chciała widzieć jak cierpi, jednocześnie
pragnąc go przytulić i trzymać go mocno przy sobie, tylko nie wiedziała
dlaczego. Ten chodzący ideał wywoływał w niej naprawdę sprzeczne uczucia.
- O ile mi wiadomo, ty
również nie powinnaś tu przebywać. Zakaz wstępu wyraźnie o tym świadczy, nie
sądzisz? – uniósł jedną brew ku górze. - A może nie widziałaś napisu?
- Cóż… Jak to ludzie
mówią – zasady są po to, by je łamać. Czyż nie zgodzi się ze mną? – spytała, odnosząc
się do niego na Ty oraz posyłając mu wyzywające, pełne arogancji i pewności
siebie spojrzenie. Może właśnie dlatego w oczach Brayana pojawił się
niebezpieczny błysk, a przez twarz przemknął ledwo widoczny cień. Nie umknęło
to uwadze Lettie, która zupełnie nagle poczuła się niepewnie, ale w żaden
sposób tego nie okazała. Jeszcze nigdy wcześniej nie widziała u niego
takiego wyrazu twarzy.
Nim jednak zdążyła się
zorientować w sytuacji, poczuła lekkie uderzenie w momencie, gdy Brayan pchnął
ją zaskakująco delikatnie na ścianę, która znajdowała się tuż za nią.
Automatycznie przymknęła oczy i jęknęła z bólu.
Brayan dobrze
wiedział, że może zostać przez to znienawidzony, ale w sumie to niemiał nic do
stracenia. Lettie już go nienawidziła, jak sądził, ale mimo tej wiedzy i tak
nie umknęły jego uwadze spojrzenia, które kierowała w jego stronę, pewnie
myśląc, że starannie je ukrywa. To co
teraz postanowił zrobić było od niego silniejsze, ale Lettie sama go
sprowokowała, nawet o tym nie wiedząc. Ta arogancję w jej oczach, której tak u
niej nie cierpiał, a która jednocześnie wprowadzało go w trudny do
zinterpretowania stan, działała na niego jak płachta na byka.
Brayan chwycił ją za
nadgarstki, choć niezbyt mocno, to wystarczająco, żeby mu się nie wyrwała i
przytrzymał je po obu stronach jej głowy, nie zwracając kompletnej uwagi na jej
zdezorientowane i pełne wściekłości spojrzenie. Było w nim jednak coś jeszcze –
niepewność i żar, ale tego już nie zdążył zauważyć, gdyż bez chwili zawahania postanowił
wpić się w jej rozchylone usta, łącząc
ich w gwałtownym pocałunku.
Lettie szarpnęła się
raz, drugi i trzeci, co nie dało żadnego efektu. Chciała to przerwać zanim
będzie za późno. Wiedziała, że to uczucie jest zakazane, że wszystkie jej
starania pójdą na marne, ale Brayan nie odpuszczał – jego uchwyt był dla niej stalowy.
Choć może tylko to sobie wmawiała?
Przejechał językiem po
jej dolnej wardze, by tylko wpuściła go do środka, na co przeszedł ją niekontrolowany
dreszcz i mimowolnie uchyliła lekko usta. Tyle jednak wystarczyło, by Brayan skorzystał
z sytuacji. Czuła jego ciepły i mokry język, prześlizgujący się po jej
podniebieniu, co wywołało u niej cichy jęk, zduszony przez jego przyjemnie
miękkie usta. Delikatnie skubnął zębami dolną wargę, po chwili znowu będąc w
jej ustach i trącają zaczepnie językiem jej własny, zapraszając do gorącego,
pełnego namiętności tańca; aż w końcu Lettie nie mając innego wyjścia poddała
się przyjemności, wzdychając bezradnie wprost w jego usta i odwzajemniając
pocałunek równie żarliwie. Brayan całował łapczywie i dziko, nie dając jej
nawet czasu na odetchnięcie. W gruncie rzeczy podobało jej się to, podobała się
jej ta agresja i dzikość, którą miał w sobie Grigori, a której nikt u niego nie
widział prócz niej. Może właśnie to ją do niego przyciągało? Ta dzikość, której
nikt nie był w stanie okiełznać?
Lettie nie miała
najmniejszego pojęcia, jak dalej to wszystko się potoczy. Co tak naprawdę przygotował
dla nich obojga los, ale jednego była pewna – nigdy nie będzie tego żałować. Co
ma być, to będzie.
Od momentu, w którym
go poznała, zawsze go obserwowała, ale nigdy, za żadne skarby świata by się do
tego nie przyznała. Nie wiedziała co nią targało, on po prostu przyciągał jej
wzrok jak magnez, bo tak właśnie na nią działał. Nigdy nie przyszłoby jej w
ogóle do głowy, że skończy w ten o to sposób z tym pseudo profesorem i w tym
momencie nie obchodziło jej co jest dobre a co złe. Teraz ważny był tylko on i
ta chwila.
Byli jak dwie strony
tej samej monety, tak od siebie różni, a jednak tacy sami. Nigdy też
nie pomyślałaby, że ten delikatny płomyk, który rozpalił się w jej wnętrzu już
dawno temu, zupełnie nagle zamieni się w pożogę…
Witam,
OdpowiedzUsuńw końcu po małych bojach z komputerem jestem ;]
tekst jest wspaniale napisany, poruszasz właśnie temat takiej „zakazanej miłości”, czytało się bardzo dobrze... no i zakończenie samo mi się spodobał....
Dużo weny życzę Tobie...
Pozdrawiam serdecznie Basia
Witaj,
OdpowiedzUsuńto znów ja ;] przypomniało mi się, że zapomniałam tutaj napisać kilka słów (cóż bardzo się spieszyłam, żeby napisać coś tutaj, więc pisałam trochę na szybko komentarz...), ale przynajmniej teraz ponownie przeczytałam tekst ;) tak, tak wspaniale przedstawiłaś tutaj te uczucia związane z „zakazaną miłością”, no i zakończenie samo przez siebie jest wspaniałe... chciałam dodać, że rysunek jest bardzo dobry... już nie mogę się doczekać nowego shota w twoim wydaniu.... jak i nowego rozdziału na Twoim drugim blogu ;]
Dużo weny życzę Tobie...
Pozdrawiam serdecznie Basia
Dziękuję Basiu :) Twoje komentarze naprawdę podnoszą na duchu.
OdpowiedzUsuńAż zmuszają czasem do pisania, nawet gdy złośliwej weny nie ma :)
A "zakazana miłość" to mój ulubiony temat ^^
Pozdrawiam!
Marii
Hej,
OdpowiedzUsuńwspaniale ukazałaś te uczucia związane z „zakazaną miłością”, a zakończenie jest wspaniałe...
Dużo weny życzę...
Pozdrawiam serdecznie Aga