Tytuł: Story of a Broken Boy
Fandom: Teen Wolf
Pairing: Derek Hale
& Stiles Stilinski
Uwagi: Krótka
miniaturka zainspirowana filmikiem (kliknij tu).
Pisane przy Zack Hemsey - "The Way (Instrumental)". Można także
czytać słuchając, wtedy idzie się wczuć i teks wydaje się lepszy. Opublikowałam
to już jakiś czas temu na 'archiveofourown.com', a teraz postanowiłam dodać to
tutaj. Jeśli komuś się spodoba i zostawi komentarz to dziękuję bardzo <3
Jeśli nie, to trudno. I tak dalej będę pisać (jak mnie najdzie) :)
"Wszystko jest w porządku. Czuję się
świetnie".
Sam nie wiedział,
kiedy to się zaczęło.
Kiedy zaczął kłamać i
udawać, że wszystko jest okej.
Kiedy wszystkie swoje
uczucia zaczął kryć głęboko w sercu.
Ale to było kłamstwo.
Doskonale wiedział,
kiedy to się zaczęło.
Śmierć jego matki -
jego ukochanej, pięknej mamy - zapoczątkowała wszystko, co działo się do teraz.
To wtedy zaczęło się
kłamanie, skrywanie wszystkiego co tak naprawdę czuje.
Nakładanie maski
szczęśliwego i beztroskiego dzieciaka, który potrafi tylko gadać.
To wszystko było
kłamstwo.
Gdyby to zależało od
niego, jedyną jego odpowiedzią byłaby cisza.
Musiał być jednak
silny.
Musiał się starać.
Dla swojego taty, dla
swoich przyjaciół.
Dla Dereka.
Oni wszyscy go
potrzebowali.
Jedni bardziej, drudzy
mniej.
Ale jednak
potrzebowali.
Nikt jedynie nie
zwrócił uwagi, że on też ich potrzebował.
Potrzebował swojego taty, gdy mama umarła.
Ale to on sam nauczył
się gotować.
To on dbał o zdrowie
swojego ojca i o jego dietę, gdy ten zaczął pić.
To on postawił go na
nogi, gdy wszystko chyliło się ku upadkowi.
Nie na odwrót.
Potrzebował Scotta , gdy Gerard
porwał go z boiska.
Został jednak zapomniany.
Scott musiał zająć się
innymi sprawami.
Co z tego, że Stiles
był przynętą, skoro nawet w tej roli się nie przydał.
Co to za przynęta,
która w rzeczywistości wcale nią nie jest.
Nie tak to działa.
Koniec końców, to
Stiles uratował dzień.
Jak zawsze.
Nigdy jednak nikt mu za to nie podziękował.
Potrzebował Lydii , gdy przyszła
do niego po tym jak pobity wrócił do domu.
Ale to nie dla niego
przyszła.
Przyszła dla Jacksona.
To on się liczył dla
niej najbardziej.
Nie Stiles.
Stiles miał jej tylko pomóc go uratować.
Potrzebował Erici .
Tylko ona potrafiła
zrozumieć jego sarkazm i to, co naprawdę się za nim kryło.
Ale Erica umarła.
Nie było już Kobiety-Kota dla jego Batmana.
Potrzebował Boyda .
By mógł mu
potowarzyszyć w ciszy.
Ale jego też już nie
było.
Tak naprawdę, to nie
było go już od momentu, w którym został przemieniony.
Jego towarzystwo było
dla Boyda ciężarem.
Mimo że on o tym nie wiedział, to był jedyną osobą, z którą Stiles był w
stanie pomilczeć.
Potrzebował Melisy
Ale ona nie była w
stanie zastąpić mu matki.
Nikt nie był w stanie
tego zrobić.
Melisa była jej uosobieniem, ale nie była nią.
Allison również
potrzebował .
Była dla niego jak
siostra.
Mógł z nią
porozmawiać, a ona go nie oceniała.
Nie obwiniała go.
Była i słuchała, mimo
że myślami często była gdzie indziej.
Jednak jej też już nie było.
Isaac
Tylko z nim mógł się
sprzeczać do woli, będąc tym samym szczerym.
Tylko wtedy nie musiał
kłamać.
Ale Isaac go nie
znosił.
Mimo że Stiles również
sprawiał takie wrażenie, to było zupełnie inaczej.
Lubił Isaaca.
Lubił jego charakter i
sposób bycia.
Tak jak Erica, Isaac potrafił go zrozumieć.
Stiles był zepsuty. Zawsze był.
Wszystko co się
działo, powoli go wyniszczało.
Nie chciał żeby jego
ojciec był nim zawiedziony, dlatego starał się jak tylko mógł.
Bał się ujrzeć w
oczach swego ojca zawód i rozczarowanie.
Zawsze obwiniał się
też o to, że jego matka umarła.
To twoja wina.
Po jej śmierci wciąż
to sobie powtarzał, nie mogąc pogodzić się z tym, że odeszła.
Potrzebował jej, a ona
go zostawiła.
Czasami jej przez to
nienawidził, ale to też było kłamstwo.
Kochał ją całym sercem i już nie miał nawet okazji, by jej to powiedzieć.
Z każdym dniem ból w
jego sercu powiększał się i nikt tego nie widział.
To on przecież zawsze
dbał o ludzi, nigdy na odwrót.
To on wiecznie mówił
co mu ślina na język przyniosła, starając się ich rozśmieszyć.
Inni tylko nie dostrzegali, co kryje się wewnątrz.
Nadszedł jednak ten dzień, kiedy coś w nim pękło.
Wcześniejsza obecność
Nogitsune, pozostawiła w nim skazę.
Po ciągłym budzeniu
się z krzykiem, nie wiedząc nawet czy wciąż śni czy nie, był wykończony.
Nie był wstanie się
uśmiechać, nie był w stanie cieszyć się z byle czego, ale mimo to starał się.
Wciąż kłamał i zapewniał, że nic mu nie jest.
Tylko jedna osoba w
końcu go przejrzała.
Jedna tylko osoba
zdołała zauważyć co tak naprawdę kryje się pod jego maską.
Może to dlatego, że
osoba ta była tak samo zniszczona przez życie jak on?
Może dlatego, że ta
osoba również nosiła maskę?
Oboje ratowali sobie
nawzajem życie, gdy tego potrzebowali.
Oboje nieświadomie
szukali u siebie pomocy.
Gdy jeden tonął, drugi wyciągał go na powierzchnię.
Stilesa nikt nie mógł naprawić, bo tylko jedna osoba była w stanie to
zrobić.
Derek.
Bo Stiles potrzebował Dereka, tak samo jak Derek potrzebował Stilesa.
Witam,
OdpowiedzUsuńnawet nie wiesz jak ja się cieszę, że coś się tutaj pojawiło, chociaż mam nadzieję, że niebawem to samo mnie spotka na drugim blogu...
teskst jest wspaniały, emocjonalny, wspaniale potrafisz przedstawiać uczucia, emocje bohaterów...
Dużo weny życzę Tobie...
Pozdrawiam serdecznie Basia
Hej,
OdpowiedzUsuńpodoba mi się to jak przedstawiasz bohaterów i emocje jakie nimi targają, wspaniale...
Dużo weny życzę...
Pozdrawiam serdecznie Aga