piątek, 27 maja 2016

The Promise


Gatunek: Shōnen Ai
Anime/Manga: One Piece
Zoro & Luffy

The Promise


„Zazdrość jest największą chorobą przyjaźni”




    – Bakayaro! – wrzasnął Luffy, łapiąc ciężko oddech. –  Jak śmiałeś!?  Ty też masz swoje marzenie, co z nim? Pomyślałeś o tym w ogóle!?  Trzeba było się zgodzić na te jego warunki, nie zważając na mnie. W zmian za moje przekreślić swoje życie i swoje marzenie?! – Luffy upadł na kolana i uderzył pięściami w  ziemię. Zoro spojrzał na niego z szokiem, oba policzki Mugiwary zdobiły ścieżki utworzone z łez. - Naprawdę nisko upadłeś, Baka Zoro… – szept Luffiego w tym niemal pustym pomieszczeniu był dla niego jak krzyk.  – Proszę… Nie rób tego więcej.  Choćby nie wiem jak było by ze mną źle, masz tego nie robić. Ceń swoje życie bardziej niż moje. Obiecaj! – jego krzyk, niosący ze sobą rozkaz, rozniósł się echem po pomieszczeniu. Roronoa zmierzył go nieodgadnionym spojrzeniem.

    – Nie mogę tego zrobić – odparł krótko, patrząc prosto w oczy swojego kapitana.

    – Nande?  – zapytał rozpaczliwie Luffy. Na jego twarzy malowała się taka żałość, że Zoro miał ochotę ulec jego prośbie. Mimo to, nie zrobił tego.

    – Życie kapitana jest ważniejsze niż reszty załogi, a ja jako jej część nie mogę pozwolić ci umrzeć – spojrzenie szermierza złagodniało. Wyciągnął prawą dłoń przed siebie i pogładził nią policzek kapitana. Chwycił go delikatnie za podbródek i uniósł jego głowę. – Spójrz na mnie – Luffy otworzył oczy i wykonał polecenie. – Jestem tu, prawda? – tym razem uchwycił jego dłoń i przyłożył do swojej piersi. –Moje serce wciąż bije. Czujesz to, prawda? To oznacza, że żyję. Czego chcesz więcej? Ciesz się chwilą Luffy, bo będę tym który sprawi, że zostaniesz Królem Piratów  – oznajmił z takim przekonaniem i pewnością siebie, że Luffy aż zamarł ze zdziwienia.  – A jedyną osobą, o którą należy się martwić jesteś  ty.  Twoje zapewnianie, że Ace’owi nic nie będzie, to tylko czcze gadanie. Sam nawet w to nie wierzysz. Nieprawdaż? – Luffy spuścił ze wstydem głowę i wbił wzrok w ziemię, nie mogąc spojrzeć szermierzowi w oczy.

    – Nic się przed tobą nie ukryje, co Zoro? Zawsze wszystko zauważysz lepiej niż inni. To jest darem, a zarazem przekleństwem, gdy ktoś wie o czym myślisz, co czujesz… Naprawdę jesteś najlepszy. Hontoni  – w ciemnościach pojawił się jedynie jego smutny uśmiech. – Odpoczywaj, twoje rany jeszcze się nie wyleczyły. I nawet się nie waż wychodzi ć z łóżka, bo tego ci już nie odpuszczę  – Luffy wstał, a następnie skierował się w stronę wyjścia. Otworzył drzwi i przystanął w miejscu.  – Cieszę się, że żyjesz. Tylko to się dla mnie liczy – powiedział, nie odwracając się za siebie, po czym opuścił pomieszczenie.

    Gdy tylko drzwi za Luffy’m zamknęły się, Zoro położył się z powrotem w łóżku i wbił nieobecny, zamyślony wzrok w sufit.

    Zawsze cię obserwowałem Luffy, byłem dumny z tego, że dane było mi być tym pierwszym w twojej załodze. Tylko chwila uwagi, którą poświęcałeś innym, wystarczała  żebym czuł w sercu zazdrość , której nie rozumiałem. Choć może teraz już bardziej ją rozumiem? Albo bardziej adekwatnym byłoby powiedzenie, że znam już przyczynę tej zazdrości. Nie byłbym jednak w stanie ci jej zdradzić. Jeszcze nie teraz. Moim obowiązkiem jest ciebie chronić. Teraz tylko na tym postanowiłem się skupić i jak tylko pomyślę, jaki ból musiałeś wtedy czuć przez Kumę, mój podziw do ciebie i chęć chronienia cię wzrasta. Wystarczyła go tylko odrobina, by całym mym ciałem wstrząsnęło. Wiem, że jesteś z gumy, ale jesteś też tylko człowiekiem. Nie poradziłbyś sobie z całym tym cierpieniem sam, choć może wyglądałbyś wtedy lepiej niż ja w tej chwili – pomyślał z rozbawieniem Zoro. To, co prezentujesz całą swoją osobą, gdy patrzę na ciebie w boju, przeraża mnie. Nie wahasz się, nie okazujesz strachu. Wygląda to tak, jakbyś prowokował śmierć, lecz ona  po ciebie nie przychodzi, ale gdy już się zjawia... Wymykasz się jej. Jesteś zagadką, którą trzeba rozwiązać, ale nie można. Strach przed odpowiedzią na to nie pozwala. Może kiedyś ty sam zdradzisz mi swój sekret? Kto wie... O tym będę mógł przekonać się jedynie z czasem. 
    Dlatego obiecuję ci Luffy, że nie opuszczę cię aż do chwili, gdy spełni się twoje marzenie. Bo to, że znajdziesz One Piece i zostaniesz Królem Piratów nie ma dla mnie żadnych wątpliwości.


     Usta Zoro wykrzywił delikatny uśmiech, a powieki zakryły jego oczy. Mężczyzna poczuł nagły przypływ determinacji, który spowodowały jego myśli. Wiedział już jakie uczucia nim targają. Już potrafił je wszystkie nazwać i dlatego też był przekonany, że to co powiedział swojemu najdroższemu kapitanowi, było obietnicą życia. Choćby miał porzucić swoje własne marzenie, choćby miał stracić życie, pomoże Luffiemu wspiąć się na sam szczyt. Bo Monkey D. Luffy był tego wart - w końcu był Jego kapitanem.





4 komentarze:

  1. Hej, hej,
    och jestem szczęśliwa zaskoczyłaś mnie tektem tutaj, niestety no właśnie jest nie przeczytany, ale to nadrobię w najbliższym czasie... mam remont w domu i nie mam kiedy tak usiąść i coś przeczytać, ale wiedz, że umieściłam ten blog na pierwszym miejscu jak tylko znajdę możliwość przeczytania...
    Dużo weny życzę...
    Pozdrawiam serdecznie Basia

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Cześć Basiu! Nawet nie wiesz, jak się cieszę, że wciąż odwiedzasz tego bloga. Coś o remontach wiem, więc wiem też jak to jest nie mieć przez niego na coś czasu. Byleby się udał ;) I dziękuję - wena się zawsze przydaje, a twoja pamięć o moich wypocinach to tylko ją wspomaga. Postaram się coś jeszcze wrzucić w najbliższym czasie ;)
      Pozdrawiam!

      Usuń
  2. Hej,
    autorko tak trafiłam tutaj i muszę powiedzieć, że Twoje teksty są fantastyczne, wiele uczuć, emocji się tutaj pojawia i jest pięknie... (cóż nie umiem komentować takich tekstów) zabieram się za czytanie pozostalych tutaj tekstów, jak i opowiadania na drugim blogu...
    Dużo weny życzę...
    Pozdrawiam serdecznie Aga

    OdpowiedzUsuń
  3. Hej,
    o tak pięknie, Zero troszczy się o niego, che go chronić...
    Dużo weny życzę...
    Pozdrawiam serdecznie Basia

    OdpowiedzUsuń